Opaczne - schronisko Przysiółek Zawoi, położony nieco poniżej głównego grzbietu Pasma Jałowieckiego. Podobno stał tu kiedyś zbójnicki dwór, w którym gospodarowała Katarzyna Kuś, zwana Kasią w Opacznem. W pozbawionej elektryczności osadzie w 1989 r. postawiono elektrownię wiatrową, z powodu wad konstrukcyjnych nie podjęła jednak działalności. Znajduje się tutaj prywatne schronisko W Murowanej Piwnicy, poniżej mały wyciąg narciarski.
„W murowanej piwnicy” – czyli jak zrazić ludzi do schronisk. ODRADZAM!!!
Skuszeni ofertą w internecie, wybraliśmy się do Zawoi-Opaczne do schroniska „W murowanej piwnicy” na imprezę sylwestrową. Był to przeogromny błąd. Już w chwili przyjazdu dowiedzieliśmy się, że woda jest tylko w kuchni – trudno, przeżyjemy 3 dni bez większego mycia (pobyt 31-2.01). Ale potem było już tylko gorzej. 4-letnie dziecko biegające nam po pokojach pod nasza nieobecność, skaczące po pościeli, krzyczące, dotykające naszych prywatnych rzeczy i używające niecenzuralnych słów wobec nas. Reakcja matki: „To od was, turystów, nauczyło się tak mówić”. Ale czy to powód, aby przedszkolak mówił do dorosłej osoby 'Kur*a’?
'Zabawa sylwestrowa’ za 130 zł od osoby, z 'napojami chłodzącymi i gorącymi’, jak okazało się dopiero przed 22:00 w Sylwestra, obejmowały ok. 0,5 litra płynu na osobę (na 20 osób były to 4x2l soku, 2×1,5l muszynianki). Chcecie więcej? 7 zł za butelkę wody mineralnej. Wywiązała się kłótnia, oferta nie informowała o tak znikomej ilości napojów, które w Sylwestra są rzeczą nieodzowną. Agresywna gospodyni zaczęła rzucać obelgami w stronę kobiet obecnych na imprezie (słowa 'czarownica’ i 'odejdź z tą mordą’ jedynie nadają się do publikacji). 'Zastraszono’ nas policją, chociaż to raczej my powinniśmy ją wzywać. Ostatecznie gospodarz musiał odwieźć kucharkę, zebraliśmy pieniądze i poprosiliśmy go o zakup soków, aby całkiem nie zepsuć sobie tej nocy. Zatem cena sylwestra rośnie, choć nie powinna. Pan gospodarz po 2 godzinach (o północy) wrócił z policją, która to jednak zrozumiała naszą sytuację i od nas przyjęła skargę na gospodarzy. Po uspokojeniu sytuacji liczyliśmy, że reszta pobytu potoczy się normalnie. Ponownie, grubo się myliliśmy.
Drugi dzień rozpoczął się z nową nadzieją. Spokój jednak nie trwał szczególnie długo. Pan gospodarz już ok. 14-15 był totalnie pijany. Wcześniej jedna z koleżanek zauważyła, że na zapleczu 'kończy’ oddane przez nas niedopite drinki i piwa. Z całą pewnością pił też coś swojego. Staraliśmy się unikać kontaktu z nim, jednak krążył ciągle wokół nas, zagadywał, gdy nikt nie miał ochoty rozmawiać z tak pijanym, nieznajomym człowiekiem. Około 16-17 zaczęło się najgorsze. Gospodarz, pan Stanisław, mrucząc pod nosem niezrozumiałe już słowa wszedł na stoły, na których znajdowały się nasze szklanki i butelki i zaczął tłuc szkło. Szybko opuściliśmy 'jadalnię’ i pobiegliśmy schować się do pokoju, gdyż nie reagował na nasze sugestie aby przestał. Żeńska część grupy była przerażona. Siedząc w pokoju słyszeliśmy dalej tłukące się szklanki i talerze. Reakcja żony: 'ja z nim nic nie zrobię’. A następnego dnia, gdy wyjeżdżaliśmy i chcieliśmy chociaż częściowy zwrot pieniędzy, pani żona powiedziała 'trzaskaliście mi wczoraj talerze i szklanki, nic wam nie dam, powinniście mi płacić’ + trochę obelg. Amnezja? Siostra bliźniaczka która nic nie widziała? Pusty śmiech. Wracając do pijanego pana gospodarza. Po chwili trzaskania wszedł na górę, z pustą butelką po naszym whisky w ręce. Chciał się odsikać do naszego pokoju. Krzyczał, nie pozwolił sobie wziąć butelki, która wyglądała groźnie w jego rękach. Do kolegi, który starał się nie wpuścić go do pokoju użył słów 'bo jak cie je*ne to sie zes*asz’. Góralska gościnność? Na potwierdzenie wszystkiego posiadamy filmy z aparatów cyfrowych i telefonów komórkowych, podobnie jak i zdjęcia. Szalał po schronisku jeszcze ze 2 godziny, zaczepiając każdego kogo zobaczył nawet w odległości.
Pomijam już krzyki pani gospodyni, pyskówki z jej strony, wodę dostępną tylko w miednicach, brudny brodzik (chociaz on i tak by się nie przydał), niezbyt smaczne jedzenie, ognisko, które się nie odbyło i całą ilość nerwów, które stracił każdy z nas.
Plusy? Widoki. Jest tam ładnie. Tylko ostrzegam, wejść na górę, zobaczyć widoki można. Schronisko 'W Murowanej Piwnicy’ sugeruję jednak OMIJAĆ SZEROKIM ŁUKIEM!
Słowa pani gospodyni na naszą wypowiedź, że zrobimy jej taką renomę, że już nikt do niej nie przyjedzie: „A piszcie sobie co chcecie, nie będziecie pierwsi” – może nie będziemy pierwsi, ale będziemy najskuteczniejsi! DLA DOBRA INNYCH POTENCJALNYCH GOŚCI!